No i dopadło mnie ;) Jestem stworzeniem ciepłolubnym i ze zgrozą uświadomiłam sobie niedawno, że moje ukochane lato minęło i już prawie-prawie tkwię jedną nogą w zimnej, mokrej i śliskiej paprze zwanej śniegiem. Brrr... Nie znoszę zimy. Do tego, nie wiem czy to meteopatia czy hipochondria ;) ale jesień wywołuje u mnie straszne napady smutku i przygnębienia, nie mówiąc już o atakach agresji i rzucaniu telefonem w pracy ;). No nic, ratując się jak mogę, postanowiłam sprawić sobie kilka przyjemności na poprawienie humoru. Jedną z nich był zakup długo wymarzonych glanów, do których nabrałam w końcu odwagi puszczając wolno mój tłumiony od dawna bunt. Niech leci i krzyczy ;)) A oto i one:
No i czas wziąć się w garść bo zlecenia czekają :). Oto pierwsze z nich w tym miesiącu. Basia poprosiła mnie o pomalowanie koszulki dla jej synka Marcela, który jest wielkim fanem Felipe Massy ze składu Ferrari formuły 1. Nie ukrywam, że łatwiej byłoby mi malować na czarnym materiale, bo to mam już przećwiczone, ale wydaje mi się, że dałam radę :) Malunek wygląda jak klatka z komiksu, a czy udało się uchwycić podobieństwo oceni fachowiec, czyli sam Marcel :).
Najpierw szkic.
A teraz kolory...
I efekt końcowy :)
Ja wybrałabym glany, ale chłopczyk będzie na pewno z koszulki zadowolony ;-)
OdpowiedzUsuńGlany są boskie.
OdpowiedzUsuńJa sobie na poprawę humoru dzisiaj ptysia w cukierni kupiłam :-)